Panie Seth nie wiem co ma Pan na myśli ,, i tyle zrozumiałeś ,, , kultura to coś co wynosi się z domu. Przytoczyłem IOH na Pana życzenie i to Pan wywołał ten temat do tablicy. Pochwały owszem wspomniałem ,iż początek był doby. Ale przysłowie mówi ,, mężczyznę poznaje się nie po tym jak zaczyna ale jak kończy,,. Ja nie krzyczę w przeciwieństwie do Pana cyt.,, Jak już napisałem wcześniej przestań prawić mi KAZANIA,, powszechnie pisanie na stronach internetu dużymi literami oznacza krzyk. Teraz merytorycznie podstawowe pytanie. Czy była dywersja w Bydgoszczy, czy nie ? Są tylko dwie odpowiedzi tak lub nie. Niech Pan odpowie .Pokłosiem wystąpienia zbrojnego obywatel polskich niemieckiego pochodzenia przeciw Polakom były krzywdy wyrządzone swoim pobratymcom (Niemcom) a w szczególności Polakom ,tak tak Polakom. Był to znakomity pretekst by mordować , bo czym zawiniło 50 żołnierzy BON Bydgoszcz rozstrzelanych w Boryszewie , cywili w okopach Tryszczyna i dołach śmierci Fordonu. Powie Pan , że nie ma to związku z tematem. Otóż ma , gdyby ci Niemcy jak Pan ich nazywa obywatele Polski nie skierowali broni przeciwko tym którzy wykonywali swój obowiązek wobec Rzeczpospolitej , tych 50 by żyło jak i wielu innych lojalnych Polaków. Niemcy zdawali sobie sprawę czym grozi w warunkach wojennych dezercja sabotaż oraz rebelia z bronią w ręku a co za tym idzie , będą ofiary w śród osób cywilnych Polskich jak i Niemieckich. Następnie pisałem ,, Uczestnicząc biernie, choć niekoniecznie świadomie w jakiejś nieprzyjemnej sytuacji, często ponosi się jej przykre konsekwencje,,. Co prawda było to zawarte w przysłowiu , no cóż odpowiedział Pan wtedy cyt. ,,Gdzie drwa lecą........ tylko że Bydgoszcz 3-4 września 1939 to nie tartak,, nie było to merytoryczne. W gwoli ścisłości przedstawiłem dwie wyrywkowe relacje: relacja kpt. art. Konstantego Bobbé D-cy Plut. Art. 22 P.P. oraz Dow. 4 kom. 62 pp Por. Aleksandra Barciszewicza i nie będę się licytował na ilość. Czy przedstawiając 6 , 8 ,12 czy zmieni to coś w Pana rozumowaniu. W nawiązaniu do ofiar t.z. ,,Krwawej Niedzieli ,, lub jak kto woli ,,Blutsonntag,, należy rozważyć ile ofiar dywersji zostało zwiezionych do Bydgoszczy z okolicznych miejscowości. Relacja ppor Bolesława Sęczyka D- cy plutonu C.K.M. Batalionu Obrony Narodowej Nakło. Dnia 03.IX. 1939 o godz.16:00 placówka została zluzowana przez pluton strzelecki i pluton C.K.M. z 18 p.p. Skierniewice , odmaszerowując na miejsce zbiórki baonu , do lasu w odległości 2 km na wschód od wsi Paterek. Wycofanie osłaniała silna mgła . Nie zdążył dołączyć pluton + 1 ckm , będący przy moście kolejowym . Wycofał się później. Stamtąd baon ruszyło godz. 8:00 , marszem ubezpieczonym , przez wieś Samoklęski , do m. Brzozy , położonej na południowy wschód od Bydgoszczy przybywając na nowe miejsce postoju o godz. 16:00. Marsz baonu został opóźniony o 1 godzinę przez dywersantów niemieckich z kolonii (nazwy nie pamiętam - brak mapy) położonej - 5 km na południe od miejscowości Brzozy , którzy z domu ostrzelali z karabinów przechodzącą ostatnią kompanię. Strat własnych nie było. Wydzielony pluton z tej kompanii , wykonał natarcie na zabudowania kolonii, dywersantów ujęto i odesłano pozostałych przy życiu do sztabu 15 Dywizji ,a zabudowania spalono. Ilu było dywersantów ppor nie pisze. Czy wszyscy zasilili statystykę mam nadzieję , że tak, wszak złapano ich z bronią w ręku. Nasuwa się pytanie czy w budynku byli cywile i czy zginęli podczas natarcia. Jeśli tak to znowu można przytoczyć Panie Seth przysłowie ,, Gdzie drwa rąbią tam wióry lecą,,. Inna ciekawa relacja pozornie nie związana z Bydgoskimi wydarzeniami . Tak wspomina d-ca plutonu kolarzy ppor. Jan Borysewicz z 35 pp. W połowie sierpnia pełniłem służbę oficera inspekcyjnego garnizonu (Pluton konnych zwiadowców i pluton zwiadowców kolarzy ulokowały się w miejscowości Siciny nad jeziorem Kęsowskim ). O świcie zgłosił się do mnie miejscowy szewc , podoficer rezerwy , mieszkający na poddaszu w budynku nad jeziorem. Zameldował, że drugi dzień obserwuje jakiś oddziałek ćwiczący w parku pałacowym po drugiej stronie jeziora, czego przedtem nie było. Pałac znajdował się w pobliżu dowództwa pułku , był zamieszkały przez dwie stare Niemki, otoczony starym parkiem przylegającym do jeziora , a z trzech stron ogrodzony murem 2 - metrowej wysokości , w którym znajdowała się metalowa brama , stale zamknięta. Wojsko nie korzystało z tego obiektu. Według meldunku naszego informatora w tej chwili ,,turyści,, kąpią się w jeziorze. W trybie alarmowym wkroczyłem z plutonem wartowniczym na teren parku . Wynik był szokujący . Ujęliśmy zaskoczonych 14 młodych mężczyzn w czasie kąpieli. Podczas rewizji , wykryte zostały magazyny broni ręcznej i maszynowej , granaty i amunicję oraz spore zapasy żywnościowe , częściowo pochodzenia niemieckiego. Część ujętych pochodziła z Wolnego Miasta Gdańska , Prus Wschodnich , pozostali z okolic Poznania i Bydgoszczy. ,,Turyści,, oraz obie mieszkanki pałacu zostały odtransportowani do dyspozycji władz sądowych wojskowych w Bydgoszczy. Tyle wspomnień. Już po wojnie ppor. Jan Borysewicz dowiedział się , że po zajęciu przez Niemców Bydgoszczy , właścicielki pałacu wróciły do Kęsowa . One też przyczyniły się do wysiedlenia kilku rodzin polskich , aresztowań i morderstwa Pana Łuczaka z Sicin. Rodzina Łuczaków, u których kwaterowała aż do 1 września kompania zwiadowców , była wzorem ofiarności i patriotyzmu. Zachodzi pytanie , czy był to obóz szkoleniowy dywersantów i ile na terenie Rzeczypospolitej ich było. Czy po przeszkoleniu dywersanci mieli udać się w konkretne miejsce ( Bydgoszcz?). Celowo podkreśliłem stare Niemki i młodych mężczyzn dla statystyki wiekowej Pana Setha. Nie wiemy czy ci młodzi obywatele Polski niemieckiego pochodzenia (Jak to z dumą ich nazywa Pan Seth) zasilili statystykę ofiar ,,Krwawej Niedzieli,,. A teraz dylemat moralny dla Pana Setha . Czy należało rozstrzelać obie stare Niemki wspaniałe obywatelki Rzeczypospolitej i uratować prawdziwego patriotę Pana Łuczaka z Sicin oraz inne rodziny z okolic Kęsowa? Czy postąpić tak jak to się stało? Niech Pan odpowie wszak lubi Pan szafować jedynymi słusznymi wyrokami a innym zarzucać dyletanctwo. Wróćmy do wspomnień kpt. art. Konstantego Bobbé D-cy Plut. Art. 22 P.P. 4 września Dalszy marsz przez Kapuściska w lasy na południe. Tam spotkałem por. Pieczeńczyka Czesława d-cę plutonu art. 34 pp. (też z 9 dywizji piechoty). Odebrałem od niego amunicję, gdyż miał tylko dwa jaszcze działa. Resztę dnia i noc pluton spędził na odpoczynku w lasach z II baonem między Bydgoszczą a Solcem Kujawskim. W taborze wiozę st.sier. Chrobowski z 22 pp., który w czasie zasadzki w Bydgoszczy został przejechany przez wóz. Zaopatrzenie w żywność własnym przemysłem, kuchnie II baonu rozbite przez dywersantów pod Maksymilianowem. Radio Warszawa podaje o wielkiej ofensywie polskiej z Wileńszczyzny na Prusy Wschodnie pod dowództwem marszałka Śmigłego. 5 i 6 września Przemarsz w rejon Solca Kujawskiego, gdzie pułk 22 umacnia się na pozycji II linii. 1 działem przy II , 2 dział przy III baonie jako p-panc przy szosie i torze kolejowym. W pobliżu dowództwo 22 pp. gdzie otrzymuję mapy aż po Kampinos i rozkaz zabrania sztandaru pułkowego. Taki sam rozkaz miałem i poprzedniego dnia lecz w rezultacie dowódca pułku zabrał go ze sobą. To jest dzień ostatni w którym otrzymałem rozkaz bojowy drukowany i ostatni raz widziałem dowódcę pułku 22 płk. Jędrychowski Feliks. Przeloty samolotów - bombardują I pozycję. Działo p-lot zestrzeliwuje 3 maszyny. Egzekucja na dwudziestu kilku dywersantach. Artyleria ciężka nieprzyjaciela ostrzeliwuje rejon wieży ciśnień południowy wylot z Solca. Pułk 22 w składzie 27 dywizji . Ciekawa wzmianka o egzekucji ponad 20 dywersantów. Czy zasilili statystykę ,,Krwawej Niedzieli ,, podejrzewam ,że tak wszak propagańdzie było ich zbyt mało . Pisałem również o czyszczeni domów z dywersantów przy pomocy granatów. Nie wzięło się to z kosmosu a z relacji. Por Aleksandra Braciszewicza Dow. 4 komp. 62 p.p. Szpica przednia co chwila doganiała szperaczy, którzy w obawie przed zaskoczeniem zwalniali kroku. W kilku przypadkach do mnie maszerującego na czele kompanii podciągał dowódca baonu ze swoim sztabem i zwracał uwagę na utrzymanie nakazanego tempa marszu. Ja z kolei byłem zmuszony do popędzania szpicy przedniej. I w ten sposób bez styczności z jakimkolwiek nieprzyjacielem moja kompania pokonała las około 3-5 km. I już o świcie dotarła do zachodnich krańców miasta w rejonie szosy Nakielskiej, gdzie spotkała się już z ogniem dywersji prowadzonym z niektórych obiektów, a szczególnie z wieży kościelnej w tej dzielnicy. W tej sytuacji wydałem rozkaz do dalszego marszu w ten sposób, że poszczególne drużyny pokonywały skokami w grupach pewne odcinki ulic i skrzyżowania, prowadząc jednocześnie ogień z rkm do obiektów i wrzucając granaty przez okna do opustoszałych budynków. Największą trudność sprawiło pokonanie wąskiego gardła, jakim był most na kanale będący pod obstrzałem karabinów maszynowych prawdopodobnie z wieży kościelnej. Na tym moście straciłem mój własny rower, prowadzony przez gońca. Żołnierz ten dla uniknięcia stratowania przez spłoszone konie ciągnące bez woźnicy jakiś wóz amunicyjny porzucił rower tuż przed mostem i ukrył się za przęsło. Galopujące konie stratowały rower i rozbiły się na moście. Żołnierz pochwycił rower i chciał z nim przebiec na drugą stronę mostu. Osobiście podbiegłem do żołnierza, wyrwałem mu uszkodzony rower i wrzuciłem z mostu do kanału (być może, że rower ten leży na dnie kanału do dnia dzisiejszego). Można jeszcze wiele pisać ale czasu mi brak. Pan Drzewol wspomniał o napisaniu książki przez Setha . Ja też chętnie bym ją kupił i nawet poprosił o autograf autora. Zadałem kilka pytań , może zechciałby Pan do nich się ustosunkować .Proszę nie wietrzyć wszędzie i u wszystkich teorii spiskowych. Tekst pisany na szybko jeśli są jakieś błędy i literówki to przepraszam.
|