Forma promocji? Dmuchanie na zimne? Poważna sprawa...
Cytuj:
W Exploseum doszło do prawdziwego wybuchu
Teren wokół DAG Fabrik jest niebezpieczny. Podczas prac porządkowych doszło do wybuchu, którego do tej pory nikt nie nagłośnił. Dyrektor muzeum obawia się o zdrowie bydgoszczan. Ratusz wczoraj w nadzwyczajnym trybie postanowił ustawić tablice ostrzegające o zagrożeniach.
Czytelnik "Gazety" mówił krótko: - Sprawdźcie wybuch w DAG Fabrik. Nie, nie w czasie wojny, ale jakieś pół roku temu. Dlaczego nikt nie mówi o tym, że tam nie jest bezpiecznie.
Michał Woźniak, dyrektor Muzeum Okręgowego, do którego należy Exploseum: - Słyszałem coś o wybuchu, ale prawdę mówiąc nie wiedziałem, ile w tym prawdy, a ile plotki.
Piotr Kuziemski, rzecznik Zakładów Chemicznych Zachem, właściciela tych terenów przed przekazaniem ich miastu: - Całkiem niedawno dowiedziałem się, że zimą doszło do jakiegoś wybuchu przy budowie Exploseum. Jednak to nie nasza sprawa, bo te tereny od dawna nie należą do nas.
"Gazeta" sprawdziła. Eksplozja nie jest plotką. Ustaliliśmy, że pracownicy firmy budowlanej tworzyli drogę dojazdową do powstającego Exploseum. Zimą niwelowali nierówności, układali kruszywo, kształtowali skarpy. 23 grudnia, po zakończeniu robót, zaczęli pakować sprzęt do barakowozu. Ale jeden z nich przypomniał sobie, że w pobliżu widział budynek, z którego wystają metalowe rury. Postanowił sprzedać je na złom. Z piłą spalinową udał się do nieużytkowanego od wojny budynku, służącego niegdyś do żelatynizacji nitrogliceryny. Z betonowego szkieletu wystawały rury. Zaczął ciąć. Wtedy doszło do eksplozji. Jego koledzy zastali go leżącego w kałuży krwi - miał złamaną szczęką, pęknięte oczodoły i poparzoną całą twarz. Stracił częściowo wzrok i słuch. Z Państwowej Inspekcji Pracy dowiedzieliśmy się, że przyczyną wybuchu były zalegające w rurach resztki po produkcji materiałów wybuchowych.
Sprawa nie wyszła na jaw, bo tragedia wydarzyła się poza godzinami pracy i terenem inwestycji. Budynek, w którym doszło do wypadku, został co prawda później włączony do skansenu architektury przemysłowej, ale nie jest otwarty dla zwiedzających.
- Nie otrzymałem żadnych protokołów z tego wydarzenia. Mam obawy o bezpieczeństwo na tym terenie. Dotąd nikt go w całości wnikliwie nie zbadał - mówi dyrektor Muzeum Okręgowego. Jego obawy potwierdza rzecznik Zachemu: - Pamiętam, że jakiś czas temu znaleziono też jakiś niewybuch. Na bombę natknął się operator koparki.
- Ten teren jest bardzo niebezpieczny - mówi "Gazecie" Robert Grochowski, archeolog, który w ubiegłym roku prowadził badania na wąskim odcinku strefy NGL w okolicy Exploseum. - W budynkach rozsianych po lesie są pozostałości po produkcji chemicznej. A w ziemi amunicja, granaty i inne niebezpieczne pozostałości uzbrojenia. Sam znalazłem ich sporo na niewielkim obszarze, gdzie prowadziłem badania. W tych rejonach stacjonowały wojska niemieckie, wokół zakładów toczyły się walki. Po tym wszystkim jest wiele śladów. Zapuszczanie się w te lasy na własną rękę może być groźne.
Kilkaset hektarów terenu, na którym znajdowała się fabryka DAG, od sześciu lat w większości należy do miasta, tworząc Bydgoski Park Przemysłowy. Ziemia została przekazana przez Zachem, który właśnie buduje ogrodzenie wokół swojego kompleksu. Część terenu jest w rękach Lasów Państwowych. Trwa budowa drogi łączącej ulicę Glinki z obwodnicą Bydgoszczy. Na terenie BPP tworzone będą także ścieżki rowerowe. To wszystko oznacza, że cała niebezpieczna i owiana wojenną tajemnicą okolica, w której do niedawna jeszcze produkowano nitrocelulozę i nitroglicerynę, zostanie otwarta dla mieszkańców.
Tymczasem miasto nie zleciło sprawdzenia bezpieczeństwa na całym terenie. To zbyt kosztowne. Ze względu na zagrożenie strażacy odmówili zgody, by mieszkańcy mogli zwiedzać Exploseum samodzielnie. Dlatego zwiedzanie odbywa się tylko w zorganizowanych grupach. - I tak mam wielkie obawy - mówi dyrektor Woźniak. - Co będzie, jak jakieś dziecko czy inny poszukiwacz przygód odłączy się od wycieczki i ruszy w las? Chętni do takiej penetracji z pewnością się znajdą. Kilka czynników może zbiec się w jednym czasie i sprawić, że wydarzy się coś złego. Dlatego zabiegam o ogrodzenie i zabezpieczenie terenu.
Urzędnicy magistratu okazują zdziwienie, gdy słyszą o naszych ustaleniach w sprawie grudniowego wybuchu. - Miasto jako inwestor nie było informowane o tym zdarzeniu - podkreśla Piotr Kurek, rzecznik prezydenta Bydgoszczy.
- Dlaczego na całym terenie nie ma żadnego ostrzeżenia przed potencjalnym niebezpieczeństwem, które potwierdzają specjaliści - pytamy.
- Zajmiemy się oznakowaniem obszaru zwiedzania. W porozumieniu z parkiem przemysłowym wyznaczymy też obszar, którego nie wolno przekraczać.
- W jaki sposób?
- Za pomocą dużych tablic ostrzegawczych i mniejszych tabliczek. Odetniemy też szlabanami wszystkie drogi dojazdowe oprócz głównej. Każda grupa zostanie na początku poinformowana o zagrożeniu i obszarze zwiedzania. Zorganizujemy również ostrzegawczą kampanię informacyjną w mieście.
Źródło: Gazeta Wyborcza Bydgoszcz
http://bydgoszcz.gazeta.pl/bydgoszcz/1, ... buchu.htmlW odpowiedzi na artykuł na forum
http://www.skyscrapercity.com użytkowinicy napisali:
"czapka" pisze:
Cytuj:
Ale artykuł jest lekko przesadzony - można z niego wywnioskować, że powinno się gości uprzedzać, że nie należy samodzielnie wycinać rur z bunkrów lub pracować ciężkim sprzętem...
"schabzkoscia" pisze:
Cytuj:
W Myślęcinku też była wojna i też są niewypały. Stawiamy znaki? Podczas każdej większej budowy znajduje się niewybuchy.
Swoją drogą, może coś jest na rzeczy? Że to pomysł na promocję?
Także portal enjoybydgoszcz.pl zareagował na artykuł:
Cytuj:
W piątkowym wydaniu Gazety Wyborczej, już na pierwszej stronie, znalazł się tekst Małgorzaty Czajkowskiej i Emilii Iwanciw dotyczący eksplozji, do której miało dość podczas rewitalizacji DAG Fabrik. Poznaj naszą opinię na temat tego zdarzenia!
Opisy zawarte w artykule są przerażające: mężczyzna z poparzoną twarzą, pękniętą szczęką i oczodołami, częściowa utrata wzroku i słuchu… Atmosferę grozy podkręca archeolog, który ostrzega mieszkańców przed niebezpieczeństwem.
W całym tekście nie ma jednak wzmianki o pociągnięciu kogoś do odpowiedzialności czy o zamknięciu niebezpiecznego dla życia ludzi muzeum. Wręcz przeciwnie: To wszystko oznacza, że cała niebezpieczna i owiana wojenną tajemnicą okolica, w której do niedawna jeszcze produkowano nitrocelulozę i nitroglicerynę, zostanie otwarta dla mieszkańców.
Niezależnie od wydarzeń sprzed pół roku Exploseum będzie dostępne dla zwiedzających. Pojawią się jedynie tablice ostrzegające przed niebezpieczeństwem, w mieście ruszy kampania informacyjna na ten temat…
Czy waszym zdaniem nie jest to może przypadkiem nakręcanie atmosfery wokół nowo powstałego kompleksu muzealnego? Czy pomysłodawcy tej naszym zdaniem ciekawej akcji promocyjnej nie grają na naszych uczuciach? Im coś bardziej niebezpieczne i zakazane, tym bardziej chciałoby się to zobaczyć… A może jednak tekst z Gazety jest prawdziwy i Exploseum to nie tylko pofabryczne mury, a pełne nierozwikłanych tajemnic, tętniące własnym życiem miejsce.
źródło:http://enjoybydgoszcz.pl/bydgoszcz/wybuch-w-exploseum-akcja-prowokacja