damianulo pisze:
Dach był spadzisty ale o ile pamiętam linie spadów dachu posiadały charakrterystyczne łuki. Ładnie to wyglądało.
Co do wspomnień, przebywając całe wakacje na działkach w Borównie, często się tam jeździło. Tam, będąc brzdącem, pierwszy raz spróbowałem flaków wołowych i jem je do dzisiaj. Wokół Jez. Borówno było jeszcze kilka ciekawych miejsc gastronomicznych. Może ktoś z Was pamięta Bar u Jurka, gdzie lane było piwko do stylowych szklanych kufli, albo kasyno na plaży wojskowej z produktami niedostepnymi dla cywila (trzeba było mieć przepustkę lub zaatakować łódką od strony jeziora).
-- wtorek, 11 wrz 2012, 14:19 --
Dach był spadzisty ale o ile pamiętam linie spadów dachu posiadały charakrterystyczne łuki. Ładnie to wyglądało.
Co do wspomnień, przebywając całe wakacje na działkach w Borównie, często się tam jeździło. Tam, będąc brzdącem, pierwszy raz spróbowałem flaków wołowych i jem je do dzisiaj. Wokół Jez. Borówno było jeszcze kilka ciekawych miejsc gastronomicznych. Może ktoś z Was pamięta Bar u Jurka, gdzie lane było piwko do stylowych szklanych kufli, albo kasyno na plaży wojskowej z produktami niedostepnymi dla cywila (trzeba było mieć przepustkę lub zaatakować łódką od strony jeziora).
Ja pamiętam kręgielnię na plaży wojskowej. Wuja - cywilny pracownik wojska- i jego żona, siostra mojej matki mieli przepustki na tę niedostępną plażę. Zabieraliśmy się tam dwoma rodzinami na wypoczynek. Do dzisiaj pamioętam smak bułki z roztopionym na słońcu masłem, zagryzanej pomidorem lub jajkiem na twardo i popijanej herbatą z termosu
Samą czerwoną karczmę kojarzę tylko z zewnątrz - do środka nigdy nie zaglądałem. Za to poznałem jej ostatniego właściciela - Polak mieszkający w Szwecji. Po spaleniu karczmy wrócił do fiordów.