To był mój najbardziej ulubiony kasztanowiec. Na górze, w konarze, w pewnym momencie budowałem 'bazę'. Skończyło się na tyko trzech deskach. Chłopaki powyjeżdżali na wakacje, a samemu mi było to trudno zrobić. A i 'budulec', czyli deski szybko z podwórka poznikały. Pochodziły z obudowy jakiejś nowej maszyny, która była wtedy przywieziona do 'kartoniarni'.
Na drzewo miałem dwa wejścia. Jedno po płocie i słupku i drugie - najpierw na rurę trzepaka ze zdjęcia, by po 'fiknięciu' stanąć na niej i reszta wspinaczki była podobna.
Układ gałęzi sąsiedniego kasztanowca nie był 'atrakcyjny'. Choć byłem na nim kilka razy, drzewo nie zyskało mojej sympatii.
