...dzisiaj, z racji wybierania się do kina na "Tajemnice Westerplatte", zacząłem szperać w necie i spotkałem w kilku sieciowych zakamarkach tą samą, wklejaną wielkokrotnie opinię, autorstwa reżysera filmu "Lwy Westerplatte 1989-96" - Krzysztofa Pulkowskiego:
" (...) znałem 56 spośród Obrońców Westerplatte. Zrobiłem film z udziałem kilku z nich - film mówiący o niebezpieczeństwach i minach tworzenia legendy. Z tego filmu wynika, iż legenda dumnie powiewała na wietrze propagandy, natomiast drzewcem tej chorągwi bito po dupie jej prokurentów, czyli Westerplatczyków - ten film nosi tytuł LWY WESTERPLATTE. Nie będę komentował filmu TAJEMNICA WESTERPLATTE, bo i nie ma czego komentować. Lepiej o nim jak najszybciej zapomnieć i schować go gdzieś na dnie czeluści, aby nie raził oczu, uszu, rozumu, emocji i podstawowego poczucia przyzwoitości zawodowej i historycznej. Na Westerplatte stacjonował można powiedzieć ODDZIAŁ SPECJALNY. Aby dać przyczynek do dzisiejszej wyobraźni można porównać ten pododdział do polskiej jednostki GROM czy amerykańskiej DELTA FORCE. Żołnierze, podoficerowie i oficerowie wybierani byli spośród najlepszych i specjalnie szkoleni. Doskonale wiedzieli jakie zadanie ich czeka i liczyli się z konsekwencjami. Zasadą polityczną było, że mogli to być tylko Polacy, katolicy i kawalerowie. Na Westerplatte przez kilka lat, pod osłoną nocy, powstawał skuteczny, jak sie okazało, bastion obronny, o którym Niemcy nie wiedzieli nic. Załoga była znakomicie zorganizowana, wyszkolona, sprawna i karna. Podlegała bardzo dobremu dowództwu. Nie było tam miejsca dla mięczaków. W żadnym razie nie można nazywać konfliktem postaw pomiędzy romantyczną a pragmatyczną różnic między Sucharskim a Dąbrowskim. Po pierwsze każdy z nich miał odmienne zadania: Dąbrowski dowodził logistyką obrony; Sucharski podejmował strategiczne i polityczne decyzje. Dąbrowski był dowódcą obrony a Sucharski był komendantem Składnicy i to on odpowiadał za życie i zdrowie powierzonych mu ludzi. Można natomiast domniemywać różnic pomiędzy nimi w sukcesach wojskowych. Sucharski był już majorem, komendantem, kawalerem orderu Virtuti Militari za wojnę z bolszewikami i zbliżającym się do emerytury żołnierzem z awansu, bowiem chłopskiego pochodzenia. Dąbrowski natomiast był blisko 10 lat młodszym, jeszcze kapitanem pochodzącym z domu baronowej i generała i jeszcze bez Virtuti. Najlepszą okazją na ten krzyż jest wojenka. To naturalne, że Dąbrowski chciał się wykazać i zasłużyć na to wysokie odznaczenie - no i zasłużył. Zatem raczej konflikt ambicji z ciężarem poczucia odpowiedzialności. Ciekawym jest stereotyp odwrócony: Oto Polacy byli znakomicie zorganizowani, skomunikowani, pragmatyczni i skuteczni, a Niemcy fatalnie dowodzeni, hura romantyczni, chaotyczni, źle skomunikowani i mało skuteczni. Opowieść mówiąca o dramaturgii na linii polsko niemieckiej oraz wewnątrz polskiej i wewnątrz niemieckiej byłaby w istocie ciekawa. Westerplatczycy byli bohaterami, ale nie w sposób romantyczny i widowiskowy. Oni spełnili swój żołnierski i obywatelski obowiązek, do którego przygotował ich przedwojenny dom, rodzina, szkoła, podwórko, wieś, miasteczko, przyjaciele, ówczesne media i ostatecznie Państwo Polskie i Wojsko Polskie. Mówi się, że TAJEMNICA WESTERPLATTE, to odbrązowienie historii - NIE. To obsrywanie ludzi i prawdy."
...z całej tej pompatycznej wypowiedzi, najbardziej urzekł mnie ten fragment: "Na Westerplatte stacjonował można powiedzieć ODDZIAŁ SPECJALNY. Aby dać przyczynek do dzisiejszej wyobraźni można porównać ten pododdział do polskiej jednostki GROM czy amerykańskiej DELTA FORCE. Żołnierze, podoficerowie i oficerowie wybierani byli spośród najlepszych i specjalnie szkoleni."
...doznałem lekkiego szoku, i o maly włos nie zadławiłem się pierogiem, gdy trafiło do mnie to: "Zasadą polityczną było, że mogli to być tylko Polacy, katolicy i kawalerowie. Na Westerplatte przez kilka lat, pod osłoną nocy, powstawał skuteczny, jak sie okazało, bastion obronny, o którym Niemcy nie wiedzieli nic. Załoga była znakomicie zorganizowana, wyszkolona, sprawna i karna. Podlegała bardzo dobremu dowództwu. Nie było tam miejsca dla mięczaków."
Historią walk na Westerplatte interesowałem się kiedyś szczególnie - od szczenięcych lat, chłonąc historie, nie tylko oficjalnie wydawane, ale i te z drugiego obiegu - zdarzyło mi się nawet porozmawiać dłużej, w cztery oczy, z jednym z obrońców (było to zdaje się w 1987 bądź 88 roku - przyjechał na zaproszenie szkoły, gdzie uczyła moja mama) - bzdury wypisywane przez pana reżysera upoważniają mnie do poniższej opinii.
Mam nieodparte wrażenie, iż autorowi cytowanej, powyższej wypowiedzi GROM z jasnego nieba tak kiedyś przypirzył w czachę, iż nawet psychiatrzy dobierający kandydatów do DELTA FORCE mogliby jedynie orzec konieczność leczenia w zamkniętym ODDZIALE SPECJALNYM...
Pan reżyser znany jest głównie z pisania scenariuszy do "Klanu". Moja skromna rada - niech przy tym zostanie.
PS. Mam potwierdzoną informację, iż Paweł Chochlew, już na etapie projektu, był nagabywany przez Pulkowskiego o wykorzystanie w "fabule" fragmentów jego "dokumentu", oczywiście, za sowite wynagrodzenie. Pulkowski był również jednym z inicjatorów "obcinania jaj" produkcji Chochlewa, zaś obecnie trolluje po sieci swoimi wydalinami... Skąd się tacy ludzie biorą?
_________________ ...dlaczego w XXI wieku musimy być ludźmi renesansu? 
|