Chyba zbyt szybko przebiega proces starzenia się mojej 'duszy'... Ucieszyła mnie propozycja, by posłuchać 'Floydów' na żywo, ale dostrzegłem w sobie brak entuzjazmu i 'podkręcenia' tą informacją. Gdyby to było o 10 lat wcześniej...
O nic nie pytałem. Wiedziałem tylko, że utwory grane są przez jakiś Australijski zespół. Najbardziej liczyłem na "Ciemną stronę..."
Trochę zdziwiło mnie to, że nie widziałem żadnych 'reklam', a koncert był w Kinoteatrze.
Zgasło światło. Chwila emocji... Światła sceniczne podświetliły zespół, zaczęła się muzyka. Na tyle znam utwory 'Pinków', że od pierwszych taktów rozpoznałem utwór z The Wall. I tak jeden za drugim z tej płyty. Płynne przejścia. Bardzo dobrze się słuchało. Od czasu do czasu w wyciszeniach pojawiały się 'oklaski' - reakcja 'dinozaurów' na widowni. Chyba wszystkie miejsca były zajęte, a średnia wieku była pewnie " 40+ "...
I tak czekając na choćby "Time", podziwiałem perfekcję zespołu, który z detalami grał jak z płyty.
Minęło jakieś pół godziny i przemówił gitarzysta. Po polsku! W tym momencie pomyślałem, że gra u Australijczyków gościnnie...
Prawda była inna i mnie zaskoczyła. To był polski zespół!
Później ze sceny i po koncercie dowiedziałem się, że chodziło o rocznicę "upadku muru berlińskiego" - lub coś w tym rodzaju... I dlatego przez te półtorej godziny, była grana tylko ta cała płyta.
Myślę, że "Ciemna..." w ich wykonaniu również wypadła by znakomicie.
No i chyba nie zaszkodzi by na koniec podać nazwę zespołu. Szkoda, że nie 'polską'. The Echoes Project