Zgodnie z sugestią, czy też podpowiedzią jerzego++, rozmawiałem z panem Marianem. Niestety nie ma już tych zdjęć cmentarza, gdyż zostały w stanicy w pomieszczeniu, które spaliło się. Były tam też stare mapy niemieckie. Można popytać u obecnego stanicowego, ale sądzę, że nic nie zostało, bo nie ma tam stabilizacji na tym stanowisku, co nie sprzyja zachowaniu pamiątek i pamięci o historii.
Natomiast wypytałem nieco o cmentarz. Był to jednak ewangelicki cmentarz wiejski, chociaż pewnie grobowiec rodziny młynarza dominował na nim. Było przynajmniej 5 zachowanych dobrze grobów i ślady po wielu innych – ziemnych, bez trwałych pomników lub zniszczonych. Przez długie lata na jednym z grobów pojawiały się kwiaty i znicze na 1 listopada i latem w okresie wakacyjnym. Te letnie – bardzo drogi i piękny bukiet – sugerowały, że przyjeżdżał tu ktoś z zachodu.
W czasach, gdy nagrobki istniały i napisy na nich były czytelne, dało się zidentyfikować najstarszą datę, która była z okresu ok. 1873 – 1878 (groby rodziny: dziecka + 3 osoby dorosłe), a dodatkowe informacje mówiły, że była wtedy epidemia.
Kilka ciekawostek o samej wsi Hamer. Rzeka Krówka była tam spiętrzona dość szeroką tamą i wypływała ze sztucznie spiętrzonego zbiornika dwoma strugami, z których każda napędzała osobne koło młyńskie. Napęd wodny zasilał całkiem spory przemysł lokalny w postaci młyna, tartaku i kuźni.
We wsi znajdowały się 3 porządne domy rodziny właścicieli tych zakładów napędzanych wodą rzeki Krówki i 7 czworaków mieszkańców mających utrzymanie z pracy u tych pierwszych lub innych zajęć.
I jeszcze uzupełnienie do historii zatopionego mostu, tego po którym przejechały czołgi Guderiana. Most ten był podobno budowany 2 razy. Raz - przez polskich saperów w sierpniu 1939 roku – broniąca go kompania kolarzy nie dała rady go spalić przed nadejściem Niemców. Drugi raz - znowu przez polskich saperów - w 1945 roku, tuż po ucieczce Niemców, którzy go spalili skutecznie. Elementy mostu wykonano wtedy w hamerskim tartaku.
W pobliżu miejsca, gdzie tzw. „zalana szosa” dochodzi do zalewu Koronowskiego p. Marian znalazł kiedyś pistolet maszynowy Beretta. Miał on zbutwiałą drewniana kolbę, a poza tym dobrze się zachował.
http://pl.wikipedia.org/w/index.php?tit ... 0519202801Pistolet został przekazany do ówczesnego muzeum POW. Miał czytelny numer i podobno muzeum zwróciło się do odpowiednich archiwów w Niemczech uzyskując informację o jego ostatnim użytkowniku.
Pistolet został porzucony lub zakopany w 1945 roku, gdy w okolicy trwały zacięte walki. Na terenie było sporo okopów, a wycofujący się okupanci, jak też sprzątający z nakazu Rosjan teren Polacy, zakopali w niektórych miejscach spore składy broni i amunicji. Te rzeczy leżą tam do dziś.