Umieszczam ten wątek właśnie w tym dziale, bo o powstańca chodzi.
Tytuł też jest nieprzypadkowy, bo właśnie pod pseudonimem "Turek" człowiek ów zapisał się w pamięci Fordoniaków urodzonych jeszcze w latach 70-tych.
'Turek" właściwie Jan Arudianow to zdecydowanie legenda i nietuzinkowa postać dawnego miasta Fordon. Co było w jego życiu prawdą, a co konfabulacją jednoznacznie stwierdzić się nie da. Zbierając informacje przez ostatnie pół roku, zwątpiłem w wiele z usłyszanych opowieści. Wieli uważało "Turka" za bezdyskusyjnego bohatera. Inni widzieli w nim dziwaka i spekulanta w szarej PRL-owskiej rzeczywistości. Kim był naprawdę, tego ustalić się nie da, być może ten wątek pozwoli rzucić nieco światła na tego człowieka.
Do rzeczy. Co wiemy. Jan Arudianow urodzony 6 stycznia 1889 na terytorium ottomańskiej Turcji, zmarł we Fordonie 29 marca 1982. Na stronie Sokoła, miejscem narodzin miało być miasto Blech ??? Przyznam że nie ustaliłem o jaką konkretnie miejscowość chodzi.
Ojciec Arudianowa uciekł z Polski do Turcji po powstaniu styczniowym, w roku 1864. Już na początku XX wieku znajdujemy rodzinę Arudianowów w Berlinie. Tam młody Jan wstępuję do TG "Sokół". Krótko przed wybuchem Wielkiej Wojny wraz z rodziną ląduje w Galicji, a konkretnie w Krakowie. Tam nasz bohater kontynuuje działalność sokolą, której pozostanie wierny do lat czterdziestych. Nagle odnajdujemy go w Wielkopolsce. W jakich okolicznościach znalazł się w Poznaniu, nie wiadomo. Wiadomo jednak że czynnie wsparł powstanie i został za ten udział odznaczony.
W okresie międzywojennym mieszkał w Poznaniu. Pod koniec roku 1939 zatrzymany przez Gestapo, jednak zwolniono go po ok. trzymiesięcznym areszcie.
W jakieś części roku 1940, znalazł się we Fordonie i brał udział w odbudowie mostu. Strona "Sokoła" informuje że nawiązał kontakt z członkami tej organizacji (
http://ztgsokol.org/?page_id=176)
Największym wydarzeniem i czynem bez mała bohaterskim był udział "Turka" w uratowaniu życia 27 Żydówek z oddziału KL "Stutthof" pracujących wcześniej w D.A.G Bromberg, w styczniu 1945.
"Turek" wraz z Władysławem Puczwarskim, Edmundem Rafińskim, Alfonsem Afelskim, Edmundem Mikołajczakiem i Janem Pawłowskim wykorzystując rozprężenie eskorty która zatrzymała się we fordońskiej papierni, ukryli w kanale pod maszyną 27 kobiet. Grupa liczyła ok.200 Żydówek, następnego dnia resztę pognano w stronę Gdańska. Los tej grupy jest nieznany.
Dziwne jest tylko to, że za ten czyn żadna z osób nigdy nie została nagrodzona medalem "Sprawiedliwy Wśród Narodów Świata". Bowiem skala i wymagane warunki, zdecydowanie spełniały kryteria aby takie wyróżnienie otrzymać.
Po wojnie Jan Arudianow został w mieście i zajął się działalnością handlową. Zany był z tego, że sprzedawał wędliny. Te uzyskiwał, od wojska, oczywiście nielegalnie. Konkretnie pozyskiwał je z kantyny która mieściła się na Dworcowej krzyżówka z Marcinkowskiego, przynajmniej do końca lat 60-tych. Później mieściła się tam restauracja, nazwy nie pomnę, zlikwidowana w latach 90-tych.
Jakby nie patrzeć, ludzie chętnie u "Turka" kupowali kiełbasy. Prócz działalności mięsnej handlował również złotem. Osobiście rozmawiałem ze świadkiem, który dumnie prezentował grubą obrączkę kupioną właśnie i bohatera tej opowieści.
"Turek" mieszkał samotnie. Niewielu miało wstęp do jego domu, który mieścił się na obecnej Sielskiej. Dom był za wysoką bramą, a wchodzili ci co znali umowny sposób dzwonienia. Nie była to duża grupa.
Co oczywiste taki bohater, który nigdy nie pracował, nie budził wśród sąsiadów zbyt wielkiej sympatii. Nieliczni zazdrościli mu, większość podziwiała jego zaradność i spryt. Na pewno budził ciekawość, powątpiewanie i irytację.
"Turek' wyróżniał się na tle szarego i dosyć biednego Fordonu dosyć ekstrawaganckim wyglądem. Zanany był z tego że zawsze miał przy sobie cukierki którymi hojnie częstował dzieci.
Zawsze siadał na przednim siedzeniu tuż przy kierowcy (w "ogórkach" była taka możliwość). Kiedy kierowca był na linii nowy i obruszał się na takie zachowanie, "Turek' częstował do jabłkami lub cukierkami i pozostawał na zajętym miejscu.
"Turek" zaciągał, mówił śpiewnie i często wtrącał słynne "chaliera" . Ot, urokliwy zwyczaj.
Zmarł w wieku 93 lat. Do końca opiekował się nim pan który po latach spoczął tuż obok.
Na razie tyle. Pewnie większości nie napisałem.
Dziękuję za pomoc wielu ludziom. Na pierwszym miejscu niestrudzonej Agnieszce i Jarkowi. Którzy mieli cierpliwość i chęci aby mnie wysłuchać i służyć pomocą. Hani; że mnie wpuściła gdzie trzeba aby klamrę opowieści zapiąć. Oraz wielu Fordoniakom którzy odpowiadali na moje pytania. I robili to szczerze.
Poniżej prezentuję zdjęcia munduru Arudianowa który zachował się w sali historycznej w SP 27.
Widzimy na nim mundur wykonany po wojnie, dla weterana Powstania Wielkopolskiego.
To co się zachowało nie wygląda budująco. Na piersi trzy medale z sześciu otrzymanych. Pierwszy z lewej Krzyż Powstania Wielkopolskiego nadany po II wojnie. Następnie najprawdopodobniej Srebrny Krzyż Zasługi, wzór bity do roku 1952.
Ostatni to Krzyż Walecznych 1920, wygląda świeżo. Medale zawieszone są nieprawidłowo, tzn. ich kolejność jest zła.
Sznur LWP.
Mundur obszyty trochę kuglarsko. Jako że 'Turek" miał znajomości w wojsku, to pewnie i krawca aby bajorkiem obszył co trzeba bez trudu znalazł. Być może tak właśnie widział mundur weterana ? Nie wiem. Całość odstaje od obowiązujących reguł, chociaż te nie były zbyt ścisłe.
Mam nadzieję że temat będzie rozwojowy.