Poniżej jeszcze bardziej ciekawa odpowiedź MWIK (
www.mwik.bydgoszcz.pl/modules.php?name= ... le...sid... - Kopia) na artykuł Wojtka Mąki.
KAP!KAP!KAP!
Zakwitły nam oto bomby, które od lat niby zalegają w ziemi i puszczają do gruntu niezbyt zdrowe "soki", które mają stanowić zagrożenie dla jakości wody, dostarczanej po wybudowaniu stawów infiltracyjnych z ujęcia na Czyżkówku. Taką m.in. tezę zbudował redaktor Wojciech Mąka, a potwierdzić ją niby miał w całości jakiś bardzo tajemniczy, zdaniem redaktora, raport, na temat którego MWiK podobno zakazały autorowi mówić cokolwiek...
Redaktor do raportu się nie dokopał, więc tylko sprytnie dał do zrozumienia, że jest "coś na rzeczy" i na łamach "Pomorskiej" podgrzał atmosferę wokół kukułczego jaja, jakim jest teren Luftmuny, czyli teren wokół tajnej jednostki w lesie przy ul. Grunwaldzkiej. Niedaleko od miejsca, w którym niedawno rozpoczęliśmy budowę stawów infiltracyjnych. Teza okazała się prosta i nośna: stare bomby mogą być zagrożeniem dla jakości wody po infiltracji.
Czy ta nośna niby teza może być prawdziwa?
- Inwestycja jest przez nas przygotowywana od blisko 10 lat - tłumaczy prezes i dyrektor MWiK Stanisław Drzewiecki. - W tym czasie wykonaliśmy ogromną liczbę badań i analiz, tak jakości gruntów, jak i samej wody, łącznie z symulacją przepływów tej wody w gruncie w różnym czasie. M.in. po to, by przygotować jak najlepszy i bezpieczny zarazem projekt realizacyjny przedsięwzięcia. Wskazania tych badań są absolutnie jednoznaczne - nie stwierdzono żadnych zanieczyszczeń, tak w wodzie, jak i w gruncie, zarówno na obszarze obecnego ujęcia wody, jak i w otoczeniu tego ujęcia.
A chcę wyraźnie podkreślić, że teren dawnej Muny i teren ujęcia infiltracyjnego, to dwa niemal zupełnie odrębne tereny. Ale mając na uwadze bezpieczeństwo dostaw wody i jej jakość, badaliśmy także wnikliwie teren poza ujęciem, w tym teren dawnej Muny, o którym pisze redaktor Mąka. Także po to, by wykluczyć tego typu insynuacje. Do badań podeszliśmy profesjonalnie jako, że wątpliwości podobne, zdaje się z tych samych źródeł, pojawiały się już znacznie wcześniej.
Wszystkie te badania potwierdziły trafność wyboru miejsca na inwestycję, bezpieczeństwo i brak zagrożeń tak dla gruntu, jak i dla wody. A tym samym - także dla mieszkańców Bydgoszczy.
Przy okazji - warto zauważyć, że przygotowania do inwestycji poprzedzone były koniecznością uzyskania niezbędnych zezwoleń wydawanych przez stosowne instytucje i ekspertów i nikt z nich także nie podnosił sprawy zagrożenia, bo z dokumentów uwiarygodnionych wynikami badań jednoznacznie wynikało, że takich zagrożeń nie ma. Krótko zatem można stwierdzić, że zagrożenia są wymyślone i nie znajdują potwierdzenia w faktach (w tym przypadku - na wynikach badań), na których opieramy nasze każde inwestycyjne działania.
Czy raport, którego próbował się doszukać redaktor Mąka kryje w sobie jakieś straszne tajemnice, które potwierdzałyby zasadność obaw?
- Szkoda, że redaktor Mąka był tak niecierpliwy, bo gdyby chciał rzetelnie wyjaśnić przyczyny zagrożenia, to dowiedziałby się od nas - skoro tego nie wie - że teren Muny znajduje się na terenie działania jednostki wojskowej i objęty jest tajemnicą wojskową. I to z tego względu wszelkie dane dotyczące tego terenu są poufne. I zapewniam, że ta zasada dotyczy danych zawartych we wszystkich opracowaniach dotyczących tego terenu, przygotowanych przez MWiK i na zlecenie MWiK.
Tak więc wspomniane opracowanie, którego w tak szybkim tempie redaktor Mąka poszukiwał i bardzo chciał znaleźć, niczym szczególnym się pod tym względem nie wyróżnia. Za to na pewno dziwić może w nim zdecydowanie większa niż w innych opracowaniach liczba założeń prawdopodobnych, zdarzeń potencjalnych i stwierdzeń bardzo ogólnikowych, opartych na relacjach świadków, a nie na badaniach.
Sam autor najpierw pisze, że prowadzone przez niego prace inwentaryzacyjne wykazały bardzo duże zagrożenie dla środowiska i dla ujęcia wody Czyżkówko, ale w chwilę potem przyznaje, że bez prac wykopaliskowych lub poszukiwawczych ze sprzętem elektronicznym niemożliwe jest określenie stanu pod powierzchnią gruntu. Ale konkluduje, że teren jest skrajnie nieprzyjazny dla środowiska.
Co więcej - w podsumowaniu m.in. dowodzi, że teren niemieckiej Tajnej Muny wymaga szczegółowego rozpoznania jako ... potencjalnie niebezpieczny, chociaż przyznaje, że dane z 10 letniego monitoringu potwierdzają zadowalającą jakość wód podziemnych na tym terenie.
Trudno w tej sytuacji oprzeć się wrażeniu, że tego typu sugestie mogą być kolejną próbą wymuszenia na "Wodociągach" sfinansowania kosztownych badań archeologicznych i zaspokojenia w pierwszej kolejności ambicji poszukiwaczy powojennych "pamiątek". Ponadto, warto też zauważyć, że za uporządkowanie terenu i jego ewentualne oczyszczenie odpowiada właściciel, czyli Lasy Państwowe.
Badania, które z wykorzystaniem piezometrów prowadzimy na terenie przylegającym do Muny od dziesięciu lat nie potwierdzają niepokoju ani autora opracowania, ani też redaktora Mąki, a zatem nieuprawnione są też sugestie, że to Wodociągi właśnie są odpowiedzialne za ewentualne rozminowanie terenu. Tego typu przedsięwzięcie musiałoby też się wiązać z kosztami, a te musiałyby spowodowałyby istotny wzrost ceny dostarczania wody mieszkańcom Bydgoszczy. W przypadku rzeczywistego zagrożenia, oczywiście, wzięlibyśmy i takie działania pod uwagę. Ale wobec braku rzetelnych dowodów takiego zagrożenia dla jakości wody i bezpieczeństwa odbiorców, nie ma powodów, by takie działania rozważać.
Warto do tego jeszcze dodać, że w roku 2000 MWiK zwróciły się zarówno do Lasów Państwowych, jak i do gminy Sicienko i do dowództwa jednostki wojskowej z prośbą o szczegółowe informacje o tym terenie. Wszystkie trzy instytucje przekazały nam informacje na piśmie, że brak jest jakichkolwiek danych na temat starej jednostki. W tej sytuacji próbowaliśmy na własną rękę określić istniejące tam warunki, żeby rozeznać skalę zagrożeń i przeciwdziałać ewentualnym zagrożeniom.