W kontekście wątku Krwawej Niedzieli warto ponownie odnieść się do tegorocznej publikacji Tomasza Chincinskiego „Forpoczta Hitlera” (418 stron, podtytuł : „Niemiecka dywersja w Polsce w 1939 roku”)
W temacie samej Bydgoszczy także artykuł autora w Polityce z 10 września 2010:
http://www.polityka.pl/historia/1508538,1,bydgoska-czarna-niedziela.readOraz wcześniejszy z listopada 2009 o działaniu mniejszości niemieckiej w Polsce w 1939 roku:
http://www.polityka.pl/historia/189658,1,piata-kolumna.readHitler określał w swoich założeniach ludność niemiecką stanowiącą mniejszość poza granicami rzeszy jako forpocztę. W 1934 roku przedstawił w Berlinie swoje założenia w stosunku do jej roli.
Tu kilka cytatów z przemówienia do przedstawicieli mniejszości: „musicie wyszkolić już teraz nasze mniejszości narodowe na grupy bojowe”, „wymagam od was przede wszystkim ślepego posłuszeństwa”, „umożliwicie nam wkroczenie i przeprowadzenie działań bojowych”, „ cały naród wraz ze mną będzie wam dziękował za ofiary, jakie poniesiecie dla przyszłej Rzeszy”.
Hitler zażądał bezwzględnego posłuszeństwa od mniejszości określając, że jej przedstawiciele wyznaczeni do wykonania określonych zadań nie muszą ich rozumieć, gdyż ich istota jest zrozumiała tylko dla przywódcy. Zarazem jasno powiedział, że zarówno on, jak i urzędy niemieckie oficjalnie zdecydowanie odetną się od działań grup przeznaczonych do wykonania radykalnych działań. Nagroda będzie później : „z mojego polecenia będziecie kierować narodami i krajami …”, „staniemy się wszechobecną potęgą, ziemskim narodem panów”.
Na cele działań dywersyjnych Abwehra przerzuciła do Polski dla 8577 zarejestrowanych dywersantów: 9262 pistoletów, 430 pistoletów maszynowych, 960 karabinów, 700 karabinków, 198 lekkich karabinów maszynowych, 7560 granatów, ponad tonę materiałów wybuchowych. To wszystko do wybuchu wojny. Już w trakcie wojny następowało dalsze wsparcie mniejszości niemieckiej w rejonach przyfrontowych. Należy pamiętać, że Abwehra nie była jedyną organizacją działającą na rzecz dywersji. Równolegle działała służba bezpieczeństwa Reichsführera SS – Sicherheitsdienst (SD).
Książka Chincińskiego zawiera obszerną dokumentację niemieckich działań dywersyjnych w Polsce, budowania struktur dywersji, raporty z wykonania planowanych akcji. I tu ciekawe. Akcje dywersyjne zaplanowane w Bydgoszczy, mimo, że niekiedy dość łatwe do wykonania (w tym unieruchomienie elektrowni w Bydgoszczy przez Sabotage-Organisationen Gruppe 12 Abwehry, planowane przez służbę bezpieczeństwa Reichsführera SS wysadzenie w powietrze biur Deutsche Vereinigung, biura paszportowego Deutsche Paßstelle, niemieckiej prywatnej szkoły powszechnej, dwóch niemieckich prywatnych gimnazjów oraz podpalenie niemieckiego teatru przy ulicy Gdańskiej i biur Jungdeutsche Partei ) nie zostały zrealizowane. Natomiat wykonano liczne zniszczenia linii telefonicznych jako, że miały bezpośredni wpływ na dezorganizację polskiej obrony. W okolicach jeszcze przed wybuchem wojny dokonano prowokacyjnego spalenia gospodarstw własnych, niemieckich sąsiadów. No i 3 września – temat dyskusji.
Ciekawym faktem jest zaginięcie, a raczej skrupulatne zniszczenie dokumentów na temat działań struktur bojowych forpoczty Hitlera w regionie. Akta te zostały zniszczone bardzo dokładnie tylko dla kilku przypadków – właśnie dywersji bydgoskiej oraz prowokacji gliwickiej i innych jej podobnych (urząd celny w Stodołach, Byczyna). Co je łączy ? Czy może to, że w założeniu miały potencjalne ofiary w postaci zabitych pozostałych na miejscu akcji ? Jeśli tak, to powód jest logiczny. W przypadkach prowokacji, których ujawnienie podważyłoby autorytet Hitlera i Niemiec, nie mogły pozostać żadne ślady. To wynika wprost z zaleceń Hitlera w omówionym na wstępie jego wystąpieniu. A Niemcy bardzo dokładnie wykonywali polecenia.
Być może niewykonanie planowanych pierwotnie akcji dywersyjnych w Bydgoszczy wynikało ze zmiany planów? Niemcy z grup dywersyjnych wykonali zapewne w Bydgoszczy inne zadania, które określono bezpośrednio po wybuchu wojny w oparciu o analizę rozwoju sytuacji. Czym bowiem dla szalonej propagandy jest jakiś pożar gmachu partyjnego, czy szkoły niemieckiej wobec krwawej „nocy świętego Bartłomieja”? Jest to jeden z możliwych wariantów.
Poszlaki, które wskazują na to, że perfidny plan Hitlera, o którym wspominał w cytowanych na wstępie fragmentach przemówienia, został wykonany w Bydgoszczy są następujące:
• Przywódcy mniejszości niemieckiej w Bydgoszczy, Hans Kohnert i Gero von Gersdorf, zostali po wydarzeniach bydgoskich przyjęci do SS. Kohnert jako Oberführere SS, Gersdorf jako Sturmbannführer SS.
• Według szefa Wydziału Zagranicznego Brigadeführera-SS Heinza Josta: „znaczne straty materialne i osobowe ponieśli użyci w akcji volksdeutsche” biorący udział Sonderaktion Tannenberg – prawdopodobnie chodzi o dywersję w Bydgoszczy.
• Inspektor Policji Bezpieczeństwa SD w Królewcu Oberführer-SS Rasch pisał, że „Sonderaktion Tannenberg została w dużej mierze przeprowadzona przez region SD Gdańsk”. Prawdopodobnie właśnie chodzi o Bydgoszcz.
• Kolejne poszlaki zawierają akta 116 pułku Allgemeine SS, założonego i stacjonującego w Bydgoszczy od końca października 1939 r. Przyjmowani do tego pułku Niemcy mieli za sobą służbę w paramilitarnej formacji Selbstschutz Westpreussen, która rozpoczęła swoją działalność po wkroczeniu wojsk Wehrmachtu. Jednak funkcjonariusze 6 kompanii, pochodzący z okolic Bydgoszczy, podają datę 3 września 1939 r. jako pierwszy dzień służby.
• Wypłacono odszkodowania rodzinom Niemców, którzy brali udział w działaniach dywersyjnych i polegli w Bydgoszczy i okolicach. Nastąpiło to z dyspozycji szefa pionu II Abwehry gen. Erwina Lahousena, który określił tutejsze straty organizacji zbrojnych i sabotażowych jako znaczne.
• Pewne elementy zeznań Jana Kaszubowskiego – Johannesa Kassnera - wprost na temat niemieckiej prowokacji, które mogłyby być niewiarygodne w ustach tego podwójnego agenta, gdyby nie miały powiązania z zeznaniami działającego w Bydgoszczy agenta Służby Bezpieczeństwa Reichsfurhera SS Rudolfa Oesberga-Rödera, możliwego inspiratora i planisty akcji z ramienia królewieckiej placówki tej organizacji.
• Niesamowite propagandowe wykorzystanie wydarzeń bydgoskich włącznie z pieczołowitym przygotowaniem, wręcz preparowaniem materiałów o niewinnych ofiarach. Wprowadzenie pojęcia Bromberger Blutsonntag.
• Liczne meldunki Armii Pomorze o atakach dywersantów na kolumny wojska, strzały z lasu, strzały z okien, informacje o rozstrzelanych Niemcach nie będących mieszkańcami miasta.
• Zeznania Willy’ego Kamenza funkcjonariusza oddziałów specjalnych SS potwierdzające planowe sianie paniki, dezinformacji i ostrzeliwanie wojska przez volksdeutschów w okolicach Bydgoszczy
Uważam, że akcja dywersyjna została skierowana przeciwko oddziałom polskim przemieszczającym się przez Bydgoszcz i jej okolice celem siania zamętu, osłabienia morale, dezorganizacji. I to był na tym obszarze podstawowy cel dywersji, nie żadne niszczenie mostów, czy linii kolejowych. Przy okazji z powodu krzewionej nienawiści i wmawiania kto jest rasą panów, a może i w sposób planowy doszło do strzałów z ukrycia do cywili. Zasada bezwzględnego posłuszeństwa, fanatyzm, powodowały, że dywersanci stawali często do nierównej walki. Niemieccy inspiratorzy z SD , czy Abwehry zapewne wkalkulowali Polski odwet. Musieli się tego spodziewać. Pewnie nie na taką skalę jak to nastąpiło. Ale wyszło dobrze. Zyski propagandowe na całą wojnę i długo potem. Dlatego może uzasadnionym jest używanie prócz słowa dywersja określenia prowokacja. Przecież inspiratorzy wiedzieli, że akcja nie ma bezpośredniego przełożenia na wsparcie wejścia oddziałów niemieckich do miasta. Wiedzieli co może się dziać. A mimo to prowadzono ostrzał skazując dywersantów na śmierć.
Należy zawsze pamiętać o winie sprawczej niezależnie od tego co wydarzyło się w szczegółach. Tu znakomite miejsce na odwołanie do cytatu przywołanego przez WDW.