Urzędnicy postanowili działać...
Cytuj:
Urzędnicy rozprawią się ze złodziejami złomu
Złodzieje nie będą kradli złomu, jeśli nie znajdą kupców na swój towar - uważają urzędnicy z bydgoskiego magistratu którzy dziś (15.02) rozpoczynają akcję "Kruszec".
Właściciele skupów złomu od trzech lat mają katalog rzeczy, które są najczęściej kradzione na cmentarzach, drogach, kolei czy zakładach pracy. Na liście przygotowanej przez policję są kratki kanalizacyjne, pokrywy studzienek, pocięte szyny kolejowe czy kawałki sieci trakcyjnej. - Od tamtego czasu niewiele się zmieniło, lecz co gorsza złodziejski proceder w ostatnim czasie się nasilił - przyznaje Adam Ferek, dyrektor Miejskiego Centrum Zarządzania Kryzysowego, który dziś w ratuszu organizuje spotkanie ze wszystkimi zainteresowanymi. Poza szefami skupu złomu zaproszenia otrzymali strażnicy miejscy, policjanci, przedstawiciele kolei, zakładów energetycznych i drogowcy.
- Po co to spotkanie? - Musimy sobie głęboko spojrzeć w oczy i porozmawiać. Przecież nikt niczego by nie ukradł, gdyby nie było na to popytu - zauważa Ferek. - A może te rzeczy trafiają do innych miejsc, o których nie wiemy - zastanawia się dyrektor.
Parę przykładów podejrzanych przypadków z ostatnich dni. W ubiegłym tygodniu z Cmentarza Bohaterów przy ul. Grzmota-Skotnickiego na Wzgórzu Wolności złodzieje ukradli ogromny krzyż Virtuti Militari z brązu. Kilka dni wcześniej splądrowano i okradziono z metalowych elementów nagrobki na cmentarzu parafialnym w Unisławiu. - Te rzeczy gdzieś przecież zostały upłynnione, ale nikt nie przyznaje się do kupna trefnego towaru - zauważają urzędnicy.
Teoretycznie sprzedawców podobnego asortymentu łatwo można wyeliminować: - Zgodnie z przepisami każdy sprzedający jest spisany z dowodu osobistego i musi wypełnić odpowiedni formularz - mówi Adam Dudziak ze straży miejskiej w Bydgoszczy. Skąd więc takie przypadki? - Prawdopodobnie nie za każdym razem tak się dzieje - mówi oględnie strażnik
Dzwonimy do kilku właścicieli punktów skupu złomu w Bydgoszczy. - Nie chcę rozmawiać, nie kupuję takich rzeczy, nie jestem cmentarną hieną - padają odpowiedzi. Każdy z rozmówców, zastrzegając nazwę firmy i swoje nazwisko, zapewnia, że kradzionych rzeczy nie kupuje. Wśród szefów skupów złomu wyjątek stanowi Romuald Gawroński, prezes Spółdzielni "Surowiec" przy ul. Zaświat w Bydgoszczy.
- Nie mam problemu z nielegalnym towarem, bo kupuję złom tylko od dużych firm - mówi Gawroński. - Sprzedający ma kartę przekazania odpadu, otrzymuje fakturę. Nikt z wózkiem żelastwa się do mnie nie zapuszcza, bo o tym wie.
Zdaniem Gawrońskiego urzędnicy popełniają błędy, bo wydają zezwolenia na otwieranie punktów skupu złomu w centrum miasta. - Złodziej też człowiek, nie chce mu się pchać wózka kilkanaście kilometrów, woli znaleźć kupca w centrum.
Zdaniem Gawrońskiego strażnicy miejscy nie reagują odpowiednio. - Widząc zadyszanych chłopów pchających wózek drogą lub chodnikiem, a w nim 20 kilo miedzi energetycznej i kawałek kuchenki gazowej, winni natychmiast takich ludzi legitymować. Oczywiste jest, że miedź pochodzi z kradzieży - podpowiada Gawroński.
Strażnicy zapowiadają wzmożone kontrole skupów złomu już od dziś. Bezczynni nie będą także urzędnicy "skarbówek" - Przyjrzymy się dokumentom hurtowni czy magazynów złomu - nie kryją.
źródło:
http://bydgoszcz.gazeta.pl/bydgoszcz/1, ... zlomu.htmlFragmenty podkreślone zostały przeze mnie. Jak ktoś słusznie zauważył w komentarzach do artykułu to co sie dzieje jest nie tylko robotą tzw. złomiarzy, ale także kamieniarzy.