Skoro nikt jednak nie krzyczy,pasem nie łaje,"ciągmy" temat dalej:-)
Tu,chciałbym opuścić Kapy,bo poza lodami,pirogami w "Nowy-m",oranżadką w workach w każdym zieleniaku,czy pralinach,innych smaków nie kojarzę,no...,chyba ,że jeszcze sok z kiszonej kapusty,po który chodziliśmy do warzywniaka opodal basenu na BBON,vis-a-vis fryzjera,i sklepu spożywczego Pani Różewickiej....
Chciałbym tu dorzucić Graala (może sarkastycznie),ale zawartość tych szklanek,ich smak,prześladuje mnie do dziś,choć TEGO smaku,już dziś,nie znajdziesz...
Chodzi o okresowe wypady "na miasto",w celu penetracji i zlokalizowania sklepów,które chciałyby przyjąć pieniądze,ale w zamian za to udostępnić jakikolwiek towar...
Ósemka ,zatrzymywała się,przy CSH(Dworcowa),dla mnie,wtedy...,jedyny,wytłumaczalny sens takiego wypadu. Było tam wszystko,czego potrzebowałem,albo,o czym marzyłem,choć w póżniejszym czasie,składnica przy Pl. Piastowskim,była bardziej przyjazna... Ale do meritum. Naprzeciw składnicy,oprócz pewexu-złotnika,był warzywniak. Nie byle jaki! Bo tam,po odstaniu kilku "chwil",można było delektować się pysznym,cudownie chłodnym i orzeżwiającym,pozostawiającym na resztę dnia "makijaż",soczkiem ze świeżo ,na poczekaniu zbesztanej marchwi ... Ten smak ,pamiętam do dziś... Było jeszcze pewnie kilka takich miejsc,gdzie można było uraczyć się tym napojem. Na przykład ,prawie na przeciw Kaskady,taki stylowy zieleniak,z potłuczonymi tależami,kubkami etc etc,wkomponowanymi w ściany... To jest coś,o czym marzę,bo nawet niezły,dzisiejszy Marwit,nie dorasta temu napojowi do pięt...
Myślę,że takich smaczków,można by odkopać many,many moore...